Panie Starosto proszę naprawić to, co zepsuła podległa panu instytucja


Czy jest sens utrzymywać PCPR w Wieruszowie?

Tylu telefonów do redakcji dawno w jednej sprawie nie mieliśmy. W ub. tygodniu dzwonili ludzie zbulwersowani faktem, że dzieci, które rodzina zastępcza przywiozła na całe wakacje do matki biologicznej zostały nagle zabrane. Chodzi o przypadek rodzin i ich sytuacji, które nagłaśniały media lokalne i centralne, w tym także ITP.

Z racji tego, że sprawa ta zbulwersowała tak wiele osób zwracamy się do naszych czytelników i prosimy o zabranie głosu na www.powiatowy.pl .

Śpieszymy z wyjaśnieniem. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie jak sama nazwa wskazuje powinna to być instytucja powołana do pomocy rodzinom z powiatu wieruszowskiego. Aby nie być gołosłownym przytoczmy regułkę określającą cele i zadania instytucji jaką są PCPR-y. „ Podstawowym celem działalności PCPR jest udzielanie pomocy społecznej o zasięgu ponad gminnym: dzieciom, rodzinom, osobom starym, chorym i niepełnosprawnym”. Wobec powyższego jak ma się do tego działalności wieruszowskiego PCPR-u? Od kilku lat na łamach ITP poruszamy losy rodziny, dla których czwórki dzieci wieruszowski PCPR wskazał i ustanowił rodzinę zastępczą w osobach dziadków ze strony ojca tych dzieci. Rodzina zastępcza funkcjonowała, piecze nad nią miał oczywiście PCPR, ale czy matka to nie rodzina? Czy jej się nie należy pomoc? I tutaj rozgrywa się tragedia kobiety porzuconej przez męża z trojką dzieci z czwartym w ciąży. Kiedyś zadaliśmy to pytanie pracownicom i pani kierownik PCPR w Wieruszowie, czy one w tej sytuacji by się nie załamały? Kobieta załamała się, popadła w silną depresje nie mając znikąd pomocy, nie mogąc liczyć na pomoc ze strony swojej rodziny i ze strony męża i teściów. Oczywiście były próby pomocy z strony sąsiadów, ale chorzy mają często to do siebie, że potrafią zrazić nawet tych co idą z pomocą. Drodzy czytelnicy w tym miejscu należałoby zadać pytanie gdzie był wtedy Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej? Włączył się do sprawy, o tak, ale dopiero, kiedy na prośby mieszkańców wsi biedną kobietą zajęły się gazety lokalne i centralne oraz TVP1. Niestety zostali oni zaalarmowani dopiero wtedy, kiedy dzieci matce zostały odebrane, a teściowie stworzyli rodzinę zastępczą oczywiście z pomocą i pod nadzorem wieruszowskiego PCPR-u. Dobrze, że dziadkowie zajęli się dziećmi, tylko aż się krzyczeć chce dlaczego nikt nie pomógł matce? Czy przeciętny człowiek jest w stanie sobie wyobrazić co przechodziła ta kobieta, napiętnowana chorobą, a której na dodatek zostały odebrane dzieci, jej jedyny skarb i sens życia. Okoliczni mieszkańcy i proboszcz tutejszej parafii, przed którym ponownie chylimy czoła wobec jego dobroci i okazanej pomocy tej kobiecie oni wiedzą co ona przechodziła, jak starała się za wszelką cenę utrzymać przy życiu, przy zdrowych zmysłach. I tutaj w tym miejscu ponownie chce się krzyczeć „gdzie były te placówki powołane do pomocy społecznej, do pomocy rodzinie”? Zima, mróz, prawie – 30 st. A kobieta gnana chorobą przemierzała ruchliwą trasę w gumowcach, dziennie przemierzając 30-40 km. W domu, który zakupili wspólnie z mężem (a który mąż opuścił) ściany pokrył lód. Brak prądu, brak wody, brak jedzenia, brak gorącej herbaty…Gdyby nie proboszcz tej parafii ta kobieta zamarzłaby. To on użyczył jej strawy i zawsze podał szklankę gorącej herbaty, to on ogłosił zbiórkę by ratować tego człowieka, którego zabierała stopniowo choroba. Drodzy czytelnicy, to prawdziwy kapłan z powołania. Księże proboszczu – Bóg zapłać. Kiedy sprawa zajęły się media, wtedy dopiero zainteresował się GOPS. Dobrze, że późno niż wcale. Leczenie w szpitalu, powrót do domu, do którego zaglądali sąsiedzi oferując pomoc i cały ten czas pomagał ITP. I tylko nadal nurtuje pytanie, czy niektórym osobom nie chodziło o to, żeby ta biedna kobieta targnęła się na życie lub zamarzła? Ale zgodnie z naszą wiarą niech ci ludzie zostaną osądzeni przez Boga, tam w Niebie, bo Boga w sercu tu na Ziemi to na pewno nie mają! Zabrakło też miłosierdzia i wykonania zwykłych podstawowych obowiązków przez PCPR. Dopiero po interwencji gazety pracownik PCPR, szumnie nazwane jego stanowisko „Specjalista pracy socjalnej” pojawił się u matki dzieci pozostawiając dwie małe ulotki informujące o możliwości skorzystania z bezpłatnej pomocy oferowanej przez PCPR tj. prawnika i psychologa (gdzie fachowość tych usług zdaje się być pod wielkim znakiem zapytania). Ale o ironio, jak tak kobieta miała dostać się do tej instytucji jak nie miała nawet na bilet. I ponownie gazeta zajęła się problemem. Dowoziliśmy ją, aby mogła skorzystać z tych usług. Przez cały czas matka dzieci starała się o prawny kontakt z dziećmi, ponieważ kiedy przychodziła do domu teściów przepędzano ją i straszono policją. Na dzień dzisiejszy Sąd uregulował kontakty matki z dziećmi. Uczestniczyliśmy w kilku rozprawach Sądowych i słyszeliśmy jak Sędzina wielokrotnie podkreślała, że bardzo ważne są kontakty dzieci z biologiczną matką, że nie można pozwolić, aby wieź z matką została przerwana lub osłabiona przez takie czy inne zachowanie osób czy stawianie matki w złym świetle przed dziećmi. I dopiero za sprawą Sądu matka mogła cieszyć się w pełni z kontaktów z e swoimi dziećmi. Z utęsknieniem czekała na wakacje, aby mogła mieć przy sobie przez pewien czas swoje pociechy, cieszyła się, że kiedy przyjeżdżają jest gwarno i wesoło. Na dzieci od dawna czekał ładnie urządzony pokój, komputer, a przede wszystkim matka, która wycierpiała bardzo dużo i dla której wcale się nie zanosi by ta droga cierniowa wreszcie się zakończyła. Czy można pozwolić, aby człowiek wyrządzał świadomie krzywdę drugiemu człowiekowi? Jednakowe prawa wszystkim zapewnia nam Konstytucja RP. Zgodnie z przepisami po podjęciu przez matkę pracy musi ona płacić alimenty na dzieci. Na życie zostaje jej niewiele, ale radzi sobie. Zbliżamy się drodzy czytelnicy do meritum sprawy. Dzieci miały być u matki dwa miesiące, całe wakacje, ale rodzina zastępcza przez te dwa miesiące kiedy dzieci miały być u matki miała pobierać na nie pieniądze, tak stanowi prawo. Ciśnie się na usta” kto chory takie prawa ustala?”. PCPR zgodnie z przepisami poinformował, że matka biologiczna nie może liczyć na pieniądze. W naszym kraju aż huczy od chorych przepisów. Pani kierownik PCPR zobowiązała się, że wyśle do rodziny zastępczej pracownika, ( czyli „Specjalistę pracy socjalnej”), aby porozmawiał, czy rodzina zastępcza z dobrej woli nie przeznaczyłaby część środków na pobyt dzieci u matki. Nie liczono na cud, bo one jak wiemy rzadko się zdarzają. Ale skutku rozmowy pracownika PCPR z rodziną zastępczą nie przewidziałby raczej nikt przy zdrowych zmysłach. Ten pracownik to musi być wybitnym „Specjalistą pracy socjalnej” bo efektem jego załatwienia sprawy jest fakt, że matka nie będzie miała u siebie na wakacjach dzieci, bo rodzina zastępcza przyjechała i zabrała dzieci. Matka miała cieszyć się dziećmi po latach cierpienia, a tu taki finał sprawy. W tym miejscu należy się zwrócić do pana starosty jak radzą nam to osoby telefonujące do redakcji, aby jako osoba zawiadującej tą instytucją zastanowiła się czy warto utrzymywać PCPR w Wieruszowie? Wiele ludzi wykonało ogrom pracy, aby naprawić zło, które zostało wyrządzone nie wnikając już z czyjego powodu, skrzywdzona została matka ale i skrzywdzone zostały dzieci. Źle zrobi się bardzo szybko, ale naprawić jest bardzo trudno. Lata trwało, aby matka doszła do siebie, co udało się, bo już nawet pracuje. Lata trwało, aby ustanowić prawnie kontakty dzieci z matką biologiczną. Lata trwało, by nie dopuścić do przerwania więzi z matką, bo osłabione to na pewno zostały i niewiadomo czy skutki tego nie są nieodwracalne. Lata trwało i wiele osób ma za to krzyżyk w Niebie, że matka ma dom czysty, zadbany, gdzie jest ładny pokój dla dzieci z nowymi meblami ofiarowanymi przez WDK w Wieruszowie i komputerem od ludzi dobrej woli, gdzie na kuchni w garnku czeka na dzieci gorąca zupa, a także słodkości i łakocie. Lata trwało, by matka otrzymała prace i życzliwość szefa, który nie szczędzi pomocy dla tej kobiety, za co niniejszym dziękujemy.

W imieniu osób, które zwracają się z tą sprawą do redakcji kierujemy apel do pana starosty Andrzeja Szymanka, aby naprawił to, co zburzyła jego instytucja. Aby wreszcie zainteresował się nie tylko pobieżnie losami mieszkańców powiatu, w tym i tej biednej kobiety, również pani z Pieczysk, która od lat nie może się doczekać rekompensaty za działkę, która znikła w ramach komasacji gruntów, byłymi skrzywdzonymi pracownikami szpitala i wieloma innymi osobami, którym dzieje się źle, a którym pańska instytucja nie jest w stanie pomóc. Ludzie pytają nas ile osób pracuje w PCPR w Wieruszowie, jaka jest średnia wynagrodzeń, ile zarabia pani kierownik i jakie ma wykształcenie? Czy zechce pan łaskawie na to czytelnikom odpowiedzieć, czy schowa pan ponownie głowę w piasek lub oburzy się i zacznie pan tłumić krytykę prasową? Panie starosto nie godzi się by pan jako ojciec powiatu sprawy ludzkie traktował pobieżnie, nie tego oczekują od pana wyborcy i ci co na pana nie głosowali. Mieszkańcy powiatu nie chcą ludzi być może w „drogich garniturach”, chcą uczciwych, rzetelnych i oddanych samorządowców, chcą widzieć, że ludzkie losy to dla pana priorytet pracy i misji jaką pan podjął wiele lat temu dla tego społeczeństwa. Niech wreszcie ludzie mówią. „że w Szymankowie dzieje się dobrze”.

Red.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments