“CAMPNO” – LANGENFURT – KĘPNO

W lipcowy dzień 1233 r. książę wielkopolski Włodzisław Odonic, otoczony liczną świta z biskupem poznańskim Pawłem i kasztelanem kaliskim na czele, stanął nad wodą zwaną Niesobia… Nad tą wodą rozłożyły się wkrótce liczne wsie i miasto z zamkiem Langfenfurt.

 

W pamiętnym roku 1282 książę wielkopolski Przemysł ruszył na spotkanie księcia pomorskiego Mściwoja i przemierzywszy północno zachodnie rubieże swego księstwa stanął 7 lutego „in Campno”. Tegoż dnia wystawił tam dla swych oddanych baronów, komesa Przybysława Polaka ze Świecia i jego brata komesa Pawła, kasztelana Świecia, przywilej, utwierdzający ich w wieczystym posiadaniu dziedzin pospolicie zwanych „Badkovo” i „Pacosc”, nadanych tymże braciom przez księcia polskiego Bolesława, stryja Przemysła.

Kilka dni później, 15 lutego 1282 r., w tymże „Campno” książę pomorski „Mistiwijus” (Mściwój), jak sam powiada „aby uniknąć skandali po jego śmierci”, emituje dokument, którym ustanawia swym spadkobiercą Księstwa Pomorskiego „filiolo nostro, inclito principi Premisloni Dei gracia duci Polonie”, czyli swego synka, lub syna chrzestnego, sławnego księcia Przemysła. Czyni go przy tym swym prokuratorem i zapewnia, że żadnej części księstwa Pomeranii nie odda w inne ręce.

Co prawda nie wystarano się dotąd o koncesję Stolicy Apostolskiej na taką donację, to jednak książę Mściwój przyrzekł Przemysłowi pomoc w jej uzyskaniu, podobnie jak w oddaleniu roszczeń ewentualnych przeciwników przedsięwzięcia, co gwarantował ze strony Mściwoja m. in. wojewoda pomorski Wasyl.

Gdzie szukać owego „Campna”? Najlepiej przykrojona lokalizacja prowadzi do dzisiejszego Kępna pod Stargardem Szczecińskim. Księciu mogli towarzyszyć wymienieni w pierwszym dokumencie baronowie ze Świecia, stąd potwierdzenie ich praw do dziedzin Batkowa i Pakości, leżących w bliskości Inowrocławia, nie budzi większych kontrowersji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przywilej książęcy trafił ostatecznie do Archiwum Kapituły we Włocławku!

Jako ciekawostkę przywołajmy dodatkowo notę przypisaną bezpośrednio do drugiego dyplomu, wg której przodkowie księcia wielkopolskiego byli zawsze obrońcami i protektorami księstwa Pomeranii, a osobiste zasługi na tym polu miał niewątpliwie również książę Przemysł, podobnie jak i jego ojciec.

Oczywiście nie możemy w tym miejscu nie odnotować dość powszechnej opinii poważnych naukowców, wskazujących na nasze Kępno, jako miejsce wystawienia dokumentu submisji Pomorza. Jeśli tak było w istocie to mieszkańcy grodu nad Niesobią byli świadkami niemałego poruszenia. Zjawił się bowiem w ich okolicy nie kto inny tylko przyszły król polski (koronacja w 1295 r.), zbijający właśnie w całość rozproszone dotąd dzielnice przyszłej monarchii. A przybył nie po to by w skrytości poflirtować z powabnymi kępniankami, towarzyszyła mu więc cała świta polskich wielmożów z wojewodami Poznania – Beniaminem i Gniezna – Arkemboldem, na czele.

Z poznaniaków widzimy jeszcze przy księciu sędziego Mikołaja i cześnika komesa Piotra, z Gniezna dotarł ponadto podkomorzy Sędziwój, z Kalisza zaś stawili się sędzia Andrzej, łowczy komes Żegota, kasztelan Nasan Konarski. A przecież wspomnieliśmy już o braciach ze Świecia i orszaku egzotycznego w naszych stronach księcia Pomeranii. Żaden z tych panów nie ruszyłyby się w świat bez świty osobistych dworzan, grona duchownych, rękodajnej szlachty, pisarzy czy zwykłej służby, nad Niesobią obozowała zatem przez dobry tydzień niemała armia rycerzy, i nie mylił się książęcy notariusz kończąc stosowny dokument słowami: „et alii multi regulares et seculares clerici et layci”. Zastawić stoły dla tak doborowej kompanii to nie lada sztuka. W pobliskie bory ruszali więc miejscowi i książęcy strzelcy, wytaczano beczki z węgierskim winem, kufy z przednim piwem …

Wiem, że nic nie jest w stanie zmącić tego idyllicznego obrazu, ale wiedziony ciekawością zajrzyj na wszelki wypadek niżej, bo okolica osławionego Langenfurtu zdaje się nie być posiadłością książąt wielkopolskich jeszcze w roku następnym.

W pamiętnym roku 1283, 2 października, Przemysław, książę Kalisza i Poznania, polecił wszystkim miastom dystryktu kaliskiego wzorować swe prawa na mieście Kaliszu. Po wymienieniu kilku znanych miast jednym ciągiem zapisano wówczas: by „civitatem nostram in Langenvort” (miasto nasze na Długim Brodzie), oprócz tego miasta nasze Danków i Wieluń, kiedy do rąk naszych wrócą, podobnie jak miasto nasze Bolesławiec, gdy po wykupieniu do nas wróci”, zaprowadziły u siebie podobne prawa. Pergamin, sygnowany m. in. podpisem znanego nam już wojewody Arkembolda, nazwanego teraz „wodzem książęcego rycerstwa”, nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie w czyim władaniu był aktualnie Langenvort, podobnie jak ogólnikowe stwierdzenie, że „między ziemiami naszymi a księstwem wrocławskim ustaliliśmy z księciem wrocławskim wspólną jedną granicę”, nie wyjaśnia do końca jak przebiegała jej linia.

Ciekawostką za to godną odnotowania jest fakt, że Przemysł nazywa włodarzy śląskich miast Byczyny, Namysłowa i Świdnicy, mieszczanami swoich miast. We wspomnianej Byczynie RP 1311 niejaki Gutherus zwany z Handlungsbach zobowiązał się przekazać konwentowi cystersek ołobockich 18 łanów posiadanych prawem wieczysto-dziedzicznym i cztery jatki posiadane dożywotnio w „civitatem Langelnbort”, a więc w mieście o tej nazwie. Zamek natomiast Langenvort, przechodzący w r. 1323 wraz z okręgiem z rąk księcia oleśnickiego Konrada pod panowanie księcia legnickiego Bolesława, wspominają archiwalia śląskie. Czy wrócił zatem kiedykolwiek wcześniej pod skrzydła wielkopolskich książąt?

W pamiętnym roku 1360 biskup wrocławski Przecław nadał dożywotnio kanonikowi Stefanowi Gromassi dochody z wsi (wg historyków całe wsie) leżących w pobliżu zamku Bolesławiec oraz „Langinfurt sive Campno”, zaliczając do nich m. in. Bobrowniki, Skarydzew, Wyszanów, Jutrków, Lubczynę, Mirków, Olszowę, Jankowy, Siemianice, Raków, Trzcinicę, Grębanin, Kochłowy i Świbę. Wsie te były w większości spustoszone, podobny los mógł spotkać Wieruszów i miasto Langenfurt, skoro pięć lat późniejsze nadanie Kazimierza Wielkiego dla Wierzbięty z Palewic nic nie wspomina o mieście, mówi natomiast wyraźnie o zamku Campno. Warto w tym miejscu wyakcentować, że średniowieczni panowie dzisiejszego Kępna używali odmiejscowego nazwiska „Kampienski”, wersje Kępiński i Kępno, są więc całkiem świeżej proweniencji.

Jerzy Maciejewski

Ten wpis został opublikowany w kategorii Kępno. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Zbych
11 lat temu

Wspaniała publikacja, wszystkie czytam jak zawsze z wielkim zaciekawieniem. Proszę oczywiście o więcej. Dobrze, że Pan dzieli się tym z innymi swoją wiedzą.